środa, 5 września 2012

Przedszkole

W poniedziałek moje już DWA przedszkolaki rozpoczęły edukację przedszkolną: Ela jako starszak, Paweł jako maluszek. Oboje byli przez nas przygotowywani na ten dzień, bylismy oglądać sale, Pawełek poznał panie (które przeciez i tak juz wczesniej widywał codziennie, gdy odbieraliśmy razem Elę).
7,15, poniedziałek, delikatne słońce, cudowna rześkość powietrza. Maluchy wstały bez problemu, ubrały się i zjadły, a potem spacerkiem do przedszkola :-) W połowie drogi czekał na nas dziadek, z którym poszliśmy dalej, po drodze machając tez babci patrzącej z balkonu swojego mieszkania :-) W przedszkolu pożegnanie było bez problemów, a matce spadł ogromny kamień z serca :-)))) Ja, jako płaczek niemal zawodowy wzruszający się z byle powodu, zaplanowałam sobie pięć milionów zajęć, by nie przeryczeć koncertowo całego dnia, jak to miało miejsce, gdy Ela startowała w maluszkach. Udało się :-) A po południu odebrałam szczęśliwe dzieci z przedszkola. Dzieci, które zapowiedziały, ż ejuz teraz chcą wracać z powrotem do grupy, nie jutro.
We wtorek Ela poszła bezproblemowo do swojej grupy, za to Paweł, Paweł no cóż, do przedszkola szedł chcętnie, ale jak już otworzyliśmy drzwi grupy, to stanął z tą swoją miną-bidą i "Z mamucią ciaułem iśśśśść"..... Z relacji pań płakał kolo obiadu, ale udało się go szybko uspokoić, a ja jak przyszłam zastałam radosne dziecko.
A dzisiaj? Dzisiaj już różowo nie było. Bo dzieci wstały chętnie, tak samo się ubrały i zjadła i wyszły z domu. Ale w połowie drogi najpierw paweł się rozpłakał, że "ciaułem s mamuciom mojom, nie do psiedkola...." i płakał tak pół drogi, a gdy się uspokoił jego emocje udzieliły się Eli :-( W efekcie Pawła wstawiałam do grupy ryczącego, a Elę z miną skazańca.
Nie wiem, tylko, czy to dzisiaj to był ten najcięższy kryzys i teraz może być juz tylko lepiej, czy czeka nas jeszcze kilka równie ciężkich dni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz